Pokrewieństwo to wyraża się głównie poprzez wszechobecną „religię miłości”, która stanowi oś grawitacyjną prozy z tego kręgu. Autorki powieści popularnej wyznają gorliwie ową religię, ceniąc bardzo baśniową zasadę happy endu (w myśl przysłowia: „każdy rad temu wierzy, czego sobie życzy”) spełniają najgłębsze oczekiwania czytelniczek i zdobywają ich wdzięczność. Jednakże, co jest zastanawiające, Helena Mniszek ostentacyjnie złamała umowę czytelniczą, której prawzorem jest schemat baśni, a przecież zdobyła rozgłos i sukces, którego rozmiary jednych niepokoją, innych cieszą, jeszcze innych zdumiewają.