Kryteria te tracą prawomocność w szerszych, zdemokratyzowanych rzeszach odbiorców, tych samych, którzy śledzą z napięciem losy Isaury i Leoncia. To właśnie oni przyjmują zwycięstwo hrabiego Alvary tyleż z radością, co i ulgą, że dobro o wiele słabsze wobec siły, a nawet pewnej atrakcyjności zła, jednak w końcu, ku pohańbieniu krzywdziciela, zwycięża. Można utrzymywać, że decyduje w tym kręgu rzeczony już światopogląd „religii miłości” obiecujący swym wyznawcom raj i to już za życia, bowiem za sprawą wielkiego uczucia, zwykła, szara codzienność może rozbłysnąć pełnią egzotycznego szczęścia.